czwartek, 7 sierpnia 2014

Refleksje po wyprawie, Norwegia 2014

Minął ponad tydzień od kiedy wróciliśmy z Norwegii. Czas ten miałem wypełniony po brzegi do tego stopnia, że dopiero dwa dni temu pojechałem oddać swój rower na przegląd po wyprawie. Na szczęście ocena stanu Cube'a wypadła bardzo pozytywnie i poza drobną regulacją nie wymagał on więcej pracy :) Stan techniczny to jedno, ale jako jego właściciel znam go najlepiej i wiedziałem, że dolega mu coś bardzo niestandardowego. Tuż po złożeniu roweru na lotnisku w Trondheim, gdy mocowałem bagażnik, okazało się że prawy dolny gwint do zamontowania bagażnika jest wyrobiony!!! Na tyle mocno, że śruba trzymała jedynie pół obrotu na samym końcu :( Pomyślałem wówczas:

"no to mam po wyprawie...."
"nie mam jak zabrać z sobą 20 kilogramów bagażu..."



Na szczęście na wyjeździe nie byłem sam i wraz z chłopakami poradziliśmy sobie z tym problemem za pomocą stretch folii oraz dwóch opasek zip :) Tak przejechałem ponad 1200 km z sakwami. Dobrze, że nie jechaliśmy w terenie, wówczas mocowanie a'la MacGyver mogłoby nie trzymać aż tak solidnie. Ale do brzegu. Rower po przeglądzie, regulacja zrobiona, wszystko ładnie cacy więc pytam się Łukasza, co z tym? Mój pomysł to nagwintować ponownie na większy gwint. Łukasz rozważał jeszcze wstawienie specjalnej tulei z rozporową sprężynką, ale nie było gwarancji czy przy kolejnych montażach/demontażach bagażnika nie będzie trzeba inwestować w nowe sprężynki. Pomysł z nawierceniem otworów w innym miejscu odpadł z braku miejsca na ramie i układu samego bagażnika. Jedynym rozwiązaniem było więc nowe gwintowanie. Śmigiel czyli Łukasz, człowiek od zadań specjalnych z Rock & Road nim się spostrzegłem, już trzymał w ręku wiertarkę z założonym gwintownikiem :) Operacja "nowy gwint" trwała kilka sekund! Szybko, sprawnie, działa! :) Szczerze polecam serwis w Gdańsku Oliwie, nie dość że otwarty do godziny 19:00 to nie boi się niestandardowych problemów.



Rower sprawny, wszystko gotowe, tylko nie mam kiedy jeździć. Trzeba nadrobić życie towarzyskie, bo znajomi w końcu zapomną jak wyglądam, do tego praca sama się nie zrobi.

Wracając do wyprawy rowerowej. Po raz kolejny utwierdziłem się, że taka forma spędzania wolnego czasu bardzo mi odpowiada. Lubię spędzać aktywnie wolny czas, nie lubię się nudzić, w wolnym czasie lubię wyjechać i poznać nowe miejsca, nowych ludzi, nową kulturę. Cały dzień spędzony na siodełku rowerowym daje bardzo duża swobodę, choć siedząc na nim od rana do nocy nie ma zbyt wiele czasu na zwiedzanie muzeów i miast. Dlatego przed wyjazdem warto dokładnie zaplanować wyjazd oraz to, jakie są nasze oczekiwania. W Norwegii nastawiliśmy się na przyrodę, której nam nie zabrakło. Nastawiliśmy się na dużą ilość kilometrów, których zdecydowanie nam nie zabrakło. Nawet przydrożne wymiany zdań sprawiały radość. Jednego dnia, gdy żar lał się z nieba zrobiliśmy sobie postój, gdzieś przed miejscowością Dokka na przydrożnym parkingu. Podszedł do nas inny podróżny i zapytał czy nam nie zimno... nie wiem dlaczego Norwegowie lubią ten dowcip; może dlatego, że to bardzo nietypowe by w ich kraju temperatury były, aż tak wysokie. Porozmawialiśmy przez chwilę o tym skąd jesteśmy, dokąd jedziemy, wymieniliśmy tzw. uprzejmości i pod koniec naszej miłej rozmowy dowiedzieliśmy się, że temperatura wynosiła 32 °C. Tłumaczyło to nasze zmęczenie trasą, mimo iż właśnie odbyliśmy jeden z najlżejszych odcinków na trasie, a mianowicie około 30 kilometrowy zjazd.


Podczas naszej wyprawy zdarzyła się również sytuacja, o której sami Norwegowie mówili, że jest bardzo nietypowa. Podczas trzeciego dnia wyprawy, nieopodal miejscowości Øydegard, gdy z nieba lał się deszcz, zatrzymaliśmy się na wiacie przystankowej. W spokoju ugotowaliśmy obiad na naszej turystycznej kuchence, następnie wypiliśmy rozgrzewającą herbatę, ubraliśmy się odpowiednio do pogody i gdy byliśmy gotowi ruszyć dalej na przystanek podjechał samochód. Jego kierowca łamaną angielszczyzną spytał się czy nie jesteśmy głodni i czy mamy ochotę na herbatę. Okazał wielkie zdziwienie, gdy powiedzieliśmy, że właśnie zjedliśmy obiad i rozgrzaliśmy się herbatą. Szybko zrozumieliśmy, że ta troska o nasze żołądki były tylko wstępem. Wkrótce zostaliśmy zaproszeni do domu, który znajdował się 200 metrów od przystanku. Na tak spontaniczne i miłe zaproszenie nie mogliśmy odpowiedzieć inaczej, jak tylko jego przyjęciem. Była to dla nas niezwykła sytuacja. Trzech rowerzystów, około godziny 20:00 zamiast na siodełku usiadła na kanapie, w ciepłym dużym salonie. W jego centrum siedziała starsza pani, która dziergała na drutach, na przeciwko nas siedział brat, a na sofie obok córka gospodarza. Świeże truskawki oraz herbata sprawiła, że poczuliśmy się niezwykle miło. Szybko nawiązaliśmy konwersację, w której bardzo pomogła znajomość języka norweskiego Kuby. Po niecałych dwóch godzinach nasi gospodarze zaproponowali nam miejsce noclegowe na terenie ich ogrodu, a chwilę później jeszcze śniadanie. Wyraz naszych twarzy był zapewne bezcenny w tej sytuacji. Mieszanka zmęczenia, najedzenia i odrobiny nieśmiałości. Nie mogliśmy nic negocjować, gospodarze zakwaterowali nas w altance ogrodowej, w której była drewniana podłoga, wszystkie boki były osłonięte przewiewnym, wodoodpornym materiałem, do tego dostaliśmy materace i poduszki. Udało nam się wybronić od kołder na rzecz własnych śpiworów; w końcu co za dużo to niezdrowo. Dostęp do łazienki mieliśmy przez całą dobę, a na śniadanie mieliśmy się stawić o godzinie 8:00. Myślę, że nie trzeba więcej dodawać w kwestii norweskiej gościnności.


Poznaliśmy również proces wypiekania ciastek norweskich. Pod koniec wyprawy mieliśmy możliwość zwiedzenie piekarni Berthas w Hov, w której powstają między innymi uwielbiane przez Norwegów ciastka Lefse.


Historii z wyjazdu jest jeszcze kilka. Obecnie trwają wzmożone prace nad spisaniem wszystkiego w relacji z wyjazdu. Okres wakacyjny sprawia, że wszystko musi nabrać przysłowiowej mocy urzędowej, ale na 100% wszystko będzie opublikowane :) Niektórzy wolą słuchać niż czytać, dlatego już teraz zapraszam na pokaz zdjęć z naszej wyprawy oraz kilka norweskich opowieści do www.poludnik18.pl w Gdańsku na ul. Garncarską 21 sierpnia 2014 o godzinie 19:00.