wtorek, 16 czerwca 2015

Misja Specjalna w Borach Tucholskich, czyli jak urozmaicić jeżdżenie na rowerze

Po ostatnich walkach o odzyskanie podziemnych magazynów rakiet ziemia-ziemia, oddziały państwa Libistan wycofały się na, neutralne do tej pory, tereny położone na południe od wsi Wygonin. Tym samym odcięta została większość dróg zaopatrzeniowych, umożliwiających dostawy amunicji z Linii Kolejowej do Centralnej Bazy wojsk Radestanu w Wygoninie. Dowództwo sił Radestanu postanowiło wysłać oddział specjalny, który miał przebić się przez teren wroga. 

Pierwotny plan zakładał desant 5 skoczków z pięciu różnych stacji kolejowych. Mieli jedno zadanie – odnaleźć jak najszybszą drogę przez tereny Libistanu, a następnie wraz z pozostałymi, ocalałymi członkami oddziału dostarczyć zaopatrzenie do Bazy w Wygoninie.


Niestety do gry włączył się wywiad Libistanu. Wrodzy agenci w ostatniej chwili zmienili trasę jednego z pociągów oraz zaminowali trasę kolejową od Zblewa. Dowództwo Radestanu natychmiast zareagowało, zmieniając rozkazy. Oddział Specjalny został podzielony na dwa pododdziały. Pierwszy w składzie Kuba, Krowa, Małysz otrzymał zadanie desantu ze stacji Pinczyn, i przeprowadzić zwiad terenu w kierunku miejscowości Kobyle. Zwiad się udał, jednak przed wsią Kobyle pododdział wpadł w zasadzkę. Dowództwo nakazało przerwanie misji i oczekiwanie na posiłki. Drugi pododdział w składzie Kędzior i Radek niezwłocznie wyruszył z Tczewa w celu wsparcia otoczonych kolegów. Posiłki dotarły około godziny 23:30. Połączone siły pokonały wroga, i oddział w pełnym składzie wyruszył do Bazy w Wygoninie.


Po początkowych problemach, ostatecznie misja zakończyła się pełnym sukcesem. Zapasy amunicji i żywności zostały dostarczone bez strat własnych. 

Był to krótki scenariusz zaczerpnięty wprost z ASG, które uwielbia kolega Krowa, który wybrał się z nami w Bory Tucholskie. Oczywiście nie było żadnych obcych wojsk, nie było rakiet, amunicji, ani wojny. Jednak scenariusz jaki realizowaliśmy podczas piątkowego wieczoru dostarczył nam sporo frajdy i jest świetnym sposobem na urozmaicenie tzw. wyjścia na rower. Krowa zaproponował by urozmaicić trochę piątkowy przejazd z Gdańska na miejsce noclegu w HBO Wygonin. Mocno wkręcony w militarne gry ASG, wymyślił zabawę, w której każdy z nas wysiądzie w innym miejscu i na zasadzie „kto pierwszy ten lepszy” dojedzie do wyznaczonego punktu, nawigując w nocy za pomocą GPS. Małysz dopisał do tego mały scenariusz wprowadzający wszystkich w lekko militarny klimat, – czego dowodem jest treść z początku relacji. Ostatecznie w wyniku problemów z pociągami, a w zasadzie niewyrobieniem się części z nas na pociąg, pomysł przełożyliśmy na inny termin. Scenariusz musieliśmy zmodyfikować i dopasować do zaistniałej sytuacji.Jechaliśmy dwoma trasami więc musieliśmy spotkać się po drodze. Piątkowy przejazd dla części z nas wyniósł około 25 km, (Pinczyn – Kobyle – Wygonin), dla pozostałych około 55 km (Tczew – Kobyle – Wygonin). Do Wygonina dotarliśmy ostatecznie około 01:30.



Sobotnia trasa, przygotowana przez Małysza, była właściwą częścią treningu. Motywy przewodnie planowanej trasy to „Wda i Kanał Wdy”, oraz „Nieczynna linia kolejowa Kościerzyna – Czersk” 


Ruszyliśmy około 11: 00 z HBO Wygonin. Pierwsza część trasy biegła przez wsie Bartel Wielki, Leśna Huta, Czarna Woda, Wieck, Wojtal, Uroża. Zgodnie z motywem przewodnim kilkukrotnie przekraczaliśmy rzekę Wdę lub biegnący prawie równolegle Kanał Wdy. Trasa w większości leśnymi szutrowymi drogami, miejscami brukowana a na terenach wsi miedzy Wieckiem a Wojtalem asfaltowa. Po drodze mijaliśmy kilka, stosunkowo nowych, leśnych parkingów, na których zatrzymywaliśmy się na małe przerwy i podziwianie otaczającej nas przyrody. Pierwsza dłuższą przerwę zrobiliśmy pod sklepem w Wojtalu.

Po spożyciu napoi energetycznych i krótkiej regeneracji ruszyliśmy w dalszą drogę. Leśną szutrową drogą jechaliśmy dalej wzdłuż Wdy przez miejscowości Uroża, Miedzno i Cisewie. Kolejnym przystankiem na trasie była stacja kolejowa Bąk. Stacja obecnie jest nieczynna, a linia kolejowa obsługuje jedynie pociągi towarowe.

W Bąku postanowiliśmy skrócić nieco wcześniej zaplanowaną trasę, aby na następnym postoju mieć więcej czasu na zjedzenie rybki i pierogów w znanym nam barze „Drewutnia” w Olpuchu. Radek z Krową znaleźli fajny skrót, dzięki czemu po około 40 minutach siedzieliśmy już przy stole zajadając się ciepłym obiadem.


Po obiedzie podzieliliśmy się na dwie ekipy. Krowa, Kuba i Kędzior musieli szybciej wracać do Gdańska, więc z Olpucha pojechali przez Gołuń, Szenajdę, Juszki i Rotembark na pociąg do Kościerzyny, skąd regionalnym pociągiem dojechali do Rębiechowa.

Radek z Małyszem pojechali fragmentem trasy, która była przewidziana na rowerową trasę Rajdu Rodło w 2014 roku, (która niestety ostatecznie się nie odbyła). Trasa po części lasami, po części szosami przez Bestrą Sukę, Stary Bukowiec, Nowe Polaszki do Starych Polaszek. W Starych Polaszkach Radek pojechał lasami i polami do Gdańska a Małysz wrócił do Wygonina, skąd do Gdańska wracał w niedzielę (pociągiem z Kalisk).


Wliczając trasy od domu do domu przez cały weekend każdy z nas zrobił sporo ponad 150 kilometrów. Zwiedziliśmy kolejny kawałek Borów Tucholskich a przede wszystkim bardzo miło spędziliśmy czas.

Teraz nadszedł czas na dłuższą wyprawę, ale we wrześniu na pewno wrócimy w nasze ulubione okolice.

Poniżej naniesione na jedną mapę ślady tras jakie pokonaliśmy w opisywany weekend.