wtorek, 14 października 2014

SundayBikers i Przyjaciele - czyli Szwecja w 1 dzień

W ostatni weekend września (26-28 września 2014 roku) ekipa Sunday Bikers postanowiła zatknąć symboliczną flagę na terytorium kolejnego państwa. Tym razem na chwilę odwiedziliśmy Szwecję. Oto krótka relacja.


PROLOG

Pomysł na wyprawę do Szwecji, a dokładniej do Karlskrony zrodził się w mojej głowie jeszcze w lipcu tego roku. Miał to być wyjazd turystyczno – krajoznawczy, na który postanowiliśmy zaprosić kilka osób zaprzyjaźnionych z nasza ekipą.
Do Karlskrony zamierzaliśmy dostać się promem Stena Line, dlatego wyjazd na poważnie zaczęliśmy przygotowywać już w połowie sierpnia, kiedy to trzeba było zarezerwować bilety, aby załapać się na promocyjne ceny i przede wszystkim na miejsce w na promie.
Po kilku problemach z internetową rezerwacją i oczekiwaniu na termin wyjazdu, wreszcie nadszedł piątek, 26 września…


GDYNIA i PROM

Aby nie brać urlopów na wyjazd, wybieramy opcje wypłynięcia w piątkowy wieczór. Na terminalu promowym w Gdyni musimy stawić się około godziny 18:30. Większość uczestników (Marta, Kaja, Radek, Kuba i Marcin [maŁysz]) dojechała pociągiem SKM do stacji Gdynia Grabówek. Pomysł z pozoru wydawał się dobry, gdyż z Grabówka do terminalu było najbliżej, co z założenia miało zaoszczędzić nam czas. Niestety dopiero na miejscu okazało się, że wzdłuż Estakady Kwiatkowskiego w Gdyni nie da się przejechać rowerem nad torami kolejowymi. Brak czasu nie pozwolił na dość długi objazd, dlatego jedynym wyjściem było przeniesienie rowerów przez kilkanaście bocznic pod estakadą.
Przygoda ominęła pozostałą dwójkę uczestników (Martę [Makę] i Maćka [krowę]), którzy na prom dojeżdżali inna trasą z Gdyni Głównej.
Dalej już bez problemów. Na prom wjeżdżamy rampą dla samochodową, przypinamy rowery i idziemy szukać kabin.


Na promie trochę zwiedzania, trochę zajęć integracyjnych wewnątrz grupy oraz z innymi pasażerami (pozdrawiamy pana Dariusza z Olsztyna). Wieczór kończymy na disco imprezie w jednym z klubów na pokładzie promu.
O 6:00 pobudka z Louisem Armstrongiem i jego przebojem „Wonderful world”….


KARLSKRONA

„Lekko” niewyspani zwlekamy się z wyr, opuszczamy kabiny i podziwiamy piękne szkierowe wybrzeże południowej Szwecji. Prom dopływa o czasie. Kilkanaście minut czekamy na otwarcie bramy na dziobie promu i ruszamy w trasę.
Pierwsza niespodzianka już po około 200 metrach – i tu ważna informacja dla tych, którzy będą chcieli się wybrać do Karlskrony samochodem – na bramkach portu każdy kierowca jest badany alkomatem. Rowerzyści na szczęście nie ;)
Pierwsza część trasy to przejazd około 14 kilometrów z portu z wyspie Verko do centrum na wyspie Trosso.
Droga prawie płaska. Ścieżka rowerowa asfaltowa, szeroka, i dość czytelnie oznakowana na większych rozjazdach. Po drodze krótka przerwa na małe śniadanie z pięknym widokiem na odpływający właśnie prom Stena Spirit.
Na około 2 km przed centrum zahaczamy jeszcze o najwyższe wzniesienie w okolicy (37 m. n.p.m.)  zwane „Wzgórzem Browarników”  (od pobliskiego, starego browaru) gdzie Radziu robi sobie i reszcie obowiązkowe „selfie”.


Kolejnym zaskoczeniem, tym razem miłym, jest stojąca przy ścieżce rowerowej, sporych rozmiarów ręczna pompka rowerowa z manometrem. Stoi, działa, i nikt jej nie ukradł!


W centrum przerwa na poranną kawę, po czym objeżdżamy połowę głównej wyspy, zahaczając o 2 kościoły, kilka ładniejszych budynków i  muzeum morskie na wyspie Stumholmen. Bilety drogie więc oglądamy tylko eksponaty na zewnątrz. Pod koniec tego etapu wsiadamy na darmowy prom na wyspę Aspo.


Wyspa Aspo okazuje się być bardzo malowniczym miejscem, pełnym małych drewnianych domków, wąskich dróg z kamiennymi murkami i ogrodów z idealnie przystrzyżoną trawą.


Przejeżdżamy wyspę około 10 km. trasą - część asfaltem, część leśnymi szutrowymi drogami. Po drodze napotykamy na wojskowe muzeum i hodowlę Jaków. Na koniec  odwiedzamy dość spora, bardzo dobrze zachowaną twierdzę Drottningskar
Najbliższym promem wracamy do centrum.



Kolejnym punktem na trasie wycieczki jest  mało Szwedzki, ale tani sklep znanej sieci Lidl. Zaopatrzeni w jedzenie na obiad i napoje energetyczne, ruszamy na oddaloną o około 1 km małą, niezabudowaną wysepkę Stakholmen, gdzie jemy, odpoczywamy i podziwiamy widoki. Wyspa ta okazała się jedynym tego dnia skutecznym schronieniem przed silnym wiatrem, który doskwierał nam od momentu zejścia ze Stany.


Posileni i wypoczęci ruszamy w dalszą drogę. Objeżdżamy pozostałą część głównej wyspy zahaczając o dzielnice małych, zabytkowych, drewnianych domów - Biorkholmen. Kiedyś była to tania rybacka dzielnica, dziś jedno z najdroższych i najbardziej prestiżowych miejsc w Karlskronie.
Następnym punktem na trasie jest wyspa Dragso, która kończy się dużym campingiem. Na nim napotykamy na  kilkanaście królików, biegających luzem między krzakami. Po zapoznaniu się bliżej z ścierściuchami, ruszamy w drogę powrotną.



Trasa wiedzie przez wyspy Dragso, Salto, Ekholmen, Trosso, Hasto, kilka mniejszych oraz fragment stałego lądu. Ścieżki rowerowe, podobnie jak w całej okolicy w większości asfaltowe, jedynie w kilku leśnych fragmentach szutrowe.
Pod koniec drogi powrotnej odbijamy do miejscowości Lyckeby, gdzie staramy się znaleźć ruiny zamku Lycka. Niestety mapy które posiadamy są bardzo ogólne, a na mapach gps zamku nie ma. Po kilku kilometrach i kilku drobnych sprzeczkach o kierunek jazdy, Marta uzyskuje informacje od napotkanej Szwedki. To, czego szukaliśmy, wyobrażając sobie ruiny zamku, okazało się niewielką kupą  kamieni, ułożonych w prostokąt o powierzchni zbliżonej do dyskoteki na promie… Podejmujemy jeszcze próby poszukania w okolicy „właściwego” zamku, mając nadzieję, że to co zobaczyliśmy to jedynie podzamcze lub coś w tym stylu. Rzeczywistość okazuje się niestety dość brutalna, gdyż ostatecznie pierwotna „kupa kamieni” okazała się być właściwym zamkiem… Lekko rozczarowani ruszamy na terminal promowy.


Po kilkunastu minutach w kolejce do bramek, a następnie około godziny na terenie portu w oczekiwaniu na spóźnioną Stenę Vision, wjeżdżamy na pokład samochodowy gdzie powtarzamy czynności z poprzedniej doby.


Jeszcze 2 godziny wcześniej większość z nas planowała imprezować na promie do białego rana, jednak po ciepłej kąpieli i ciepłej kolacji, ekipa imprezowa wykrusza się do zera. W ostatnim zrywie spotykamy się jeszcze na dywanie w rogu klatki schodowej pograć chwilę w Dobble, jednak i to nie trwa długo.


Około 6:30 rano budzi nas kolejna melodia. Do Gdyni dopływamy planowo około 7:45 rano.

EPILOG

W Gdyni zjazd z promu podobny do tego w Karlskronie. Pamiętając przygodę z torami kolejowymi w piątek, tym razem całą grupą ruszamy w kierunku przystanku SKM Gdynia Główna. Tam Marta, Radek i Kuba wsiadają w SKM. Maka, Kaja, Krowa i Małysz ruszają rowerami w stronę Gdańska.
Na terenie Szwecji przejechaliśmy około 57 km. Kolejne trzydzieści kilka  po polskiej stronie wyprawy. Wynik może nie jest imponujący – ale z założenia miała to być luźna wyprawa dla zabawy, a nie dla nabijania kilometrów.



Udało się przejechać przez kilka miejscowości, kilkanaście wysp i jeszcze więcej mostów.
Wszyscy wrócili zadowoleni (a przynajmniej tak twierdzą), format wyprawy się sprawdził, więc już teraz myślimy o kolejnej akcji  „Sunday Bikers i przyjaciele”. Bogatsi o kolejne doświadczenia wprowadzimy trochę usprawnień i już wiosną odwiedzimy kolejne miejscowości w okolicy Karlskrony.


Dodam jeszcze, że w wyprawie miał uczestniczyć również czwarty członek ekipy – Kędzior, oraz jego narzeczona – Agnieszka. Niestety Kędzior ostatecznie nie dostał wolnego z „firmy”, a Agnieszka miała już zajęty termin. Jednak podobną trasę udało się jej przejechać tydzień wcześniej przy okazji udziału w „Potopie Szwedzkim”, o czym Kędzior pisał na Facebooku jakiś czas temu.

Poniżej ślad GPS z naszego wyjazdu.







Pozdrawiam
Małysz


0 komentarze:

Prześlij komentarz