wtorek, 29 września 2015

Islandia - uwagi i wnioski ogólne

Garść uwag, mniej lub bardziej przydatnych.

1) Pogoda

Chyba najbardziej zaskakująca. Planując wyjazd, przygotowaliśmy się na ulewy. Ja swojego kompletu przeciwdeszczowego nawet nie rozpakowałem. Mieliśmy niesamowite szczęście, że trafiliśmy na samo słońce... błąd polegał na tym, że nikt nie zabrał kremu przeciwsłonecznego. Po kilku dniach każdy wyglądał jak syn indiańskiego wodza Jeżdżącego Z Sakwami.

Podróżnik musi być przygotowany na częste zmiany ubrań na trasie. Podjazd - ściągam wszystkie warstwy do krótkiego rękawka. Wjechałem na górę - po minucie już mi zimno. I tak przez cały wyjazd.


Aha, jeszcze jedno, na Islandii wieje. WIEJE. Choć podobno to, czego doświadczyliśmy to był lekki wiaterek. Jeśli planujecie wyjazd rowerowy, przygotujcie się na ciągły silny wiatr w twarz. Dobrze wiecie sami, jak potrafi to zmęczyć. Ponadto wiatr jest raczej zimny - jeśli słońce nie grzeje, to trzeba się szybko doubierać.

W chyba najbardziej mroczny, pochmurny dzień, po wdrapaniu się na ostre podjazdy, przed zjazdem założyliśmy wszystko, co tylko mieliśmy ;)


Wiatr, zgodnie z zasadą Murphy'ego, zawsze wieje w twarz. Podczas naszego wyjazdu mieliśmy jednak wyjątek potwierdzający regułę - w ostatnich dniach wyprawy złapaliśmy podmuch w plecy. Jakiej człowiek mocy nagle dostaje! 90km pyknęło jakby nic, nóżki jeszcze by kręciły!

W czerwcu mieliśmy właściwie jasno całą dobę. Niepotrzebnie wziąłem lampę na przód - zbędna waga ;)

Wnioski:
- ubranie przeciwdeszczowe - koniecznie (nawet jeśli nie użyjesz)
- odzież przeciwwiatrowa - koniecznie
- krem przeciwsłoneczny - zalecane

2) Sklepy i inne takie

Na Islandii gęstość zaludnienia = 3 os/ km kw. Mało. O ile wodę na trasie znaleźć nietrudno (liczne rzeczki, źródła itd), to jeśli chodzi o jedzenie to trzeba już to zaplanować. Możliwości kulinarnych jest sporo.

Chciałem tylko podkreślić, że na całodniowej trasie można nie znaleźć żadnego sklepu. Stacje benzynowe natomiast są bardzo dobrze zaopatrzone - od chlebów, poprzez batoniki i warzywa, po 2 kilogramowe steki.

Mieliśmy przejeżdżać przez miasto Reykholt. Super - będą sklepy, może jakaś knajpka? Mhm. Dwa ronda, stacja benzynowa, szkoła i kilka domów. A miasto zaznaczone na mapie jako Duże.


Na pewno jesteście ciekawi cen - Islandia jest droga. Jednak kupując kawę i hot-doga na stacjach (polecamy) płacicie jakieś 15 zł, czyli prawie jak na Orlenie ;). Przy okazji - kawę przygotowuje się na Islandii w dużych termosach. W większości miejsc płacicie za kubek. Nikt nie miał problemów z Wielką Dolewką ;).

Wnioski:
- sklepy są rzadkie
- planuj jedzenie na najbliższe dni
- zaszalej i kup lody w polewie czekoladowej na stacji


3) Ruch drogowy oraz same drogi

Baaardzo wysoka kultura jazdy. Wyprzedzanie drugim pasem, nawet jeśli w promieniu kilometra nie ma innego auta. Czekanie z wyprzedzaniem przed zakrętami i górkami. W terenie - auta zwalniają, żeby za bardzo nie kurzyć.

Na Golden Ring ruch jest spory, wszak to główna droga dookoła wyspy. Jednak na podrzędnych drogach można spokojnie jeździć - ruch nie jest uporczywy.

Nawierzchnia przyjemna, dziur w asfalcie niewiele. Często spotkać można kolarzy szosowych.

Nieliczne miejsca z zakazem ruchu rowerowego, jak np. Hvalfjardargong - tunel pod fiordem na północ od Reykjaviku.

Jeśli chodzi o offroad, to rowerowanie drogą F35 jest jazdą przez szutry i kamyczki. Właściwie brak trudnej nawierzchni. Poza śniegiem. Na naszej trasie mieliśmy kilka przepraw przez błoto pośniegowe. Należy to jednak traktować bardziej jako przygodę, niż przeszkodę nie do przebycia.


Nasza pierwsza napotkana kałuża spowodowała niezłe opóźnienie. Chcieliśmy ją obejść. Nie dało się - piasek i kamienie wokół tylko wyglądają na twarde tylko pozornie. Jak się na nim stanie z rowerem i zbyt długo zastanawia, po chwili stoi się w błocku po kostki.

Efekt był taki, że wszyscy zdjęli buty i boso przeszliśmy przez kilkumetrową kałużę ;)


Wnioski:
- na drodze nie ma się czego bać
- podjazdy bywają strome, choć większym wyzwaniem jest pogoda (wiatr) niż sama droga
- jeśli widzisz kałużę/rzeczkę na trasie przez interior, obejdź ją już z daleka - cały teren jest trochę podmokły

4) Widoczki

Widoczki pierwsza klasa. Islandia zachwyci wielbicieli przestrzeni. Odludne pustynie interioru z lodowcami w tle prezentują się naprawdę nieźle. Wybrzeża malownicze, choć surowe. Masa kolorowego ptactwa po drodze.


Z atrakcji turystycznych odhaczyliśmy właściwie komplet - gejzer (woda na wysokość kilku metrów co 10 minut - super sprawa), wodospady Gullfoss ze stałą tęczą oraz gorące źródła, czyli siarczany wrzątek z ziemi.

Wnioski:
- zabierz ze sobą aparat


5) Ludzie

Ludzie przyjaźni. Wszędzie dogadasz się po angielsku. (o islandzkim się nie wypowiadam - brzmi to trochę magicznie ;)) W Reykjaviku zostaliśmy z Kędziorem wysłani na poszukiwanie sklepu. Zapytaliśmy pewnego pana, który grzebał przy samochodzie, jak do najbliższego dotrzeć. Pan wytarł ręce w szmatę, poszedł po kluczyki i chciał nas do sklepu podwieźć.


Bardzo polecamy odwiedzić camping Hrefnubud Cafe. Miła obsługa, piękny widok i przyjemne miejsce. Pani podzieliła się nawet z nami swoim małym kremem przeciwsłonecznym ;).


Wnioski:
- poczęstuj gospodarza polską wódeczką - doceni


Podsumowanie i wnioski ogólne:

Wyjazd rowerowy na Islandię na pewno wymaga przygotowania i zaplanowania trasy. Na szczęście Radek dochodzi już do perfekcji w układaniu dziennych odcinków. Na naszym wyjeździe planowaliśmy dystans ok. 70km dziennie. Uważam, że to rozsądny dystans, który pozwala nie spieszyć się (3 posiłki dziennie + odpoczynki), a jednocześnie móc trochę wypocząć (wyjazd ok. 10 rano; koniec wczesnym wieczorem).


Islandia jest miejscem typowego wypoczynku aktywnego - to raj dla amatorów 4x4 (nigdy nie widziałem takich dużych samochodów), turystyki pieszej oraz rowerowej. Gdybym miał spędzić tydzień w Reykjaviku - usechłbym z nudów ;). Wypożyczenie samochodu, aby chociaż objechać dostępne z asfaltu miejsca jest konieczne.


Niestety, nie widzieliśmy wielorybów, fok ani maskonurów - do tych trzeba popłynąć. Także - jest jeszcze po co wracać!

Kubuś