środa, 30 sierpnia 2017

Kartka z kalendarza: jesień 2015

Nie byli byśmy sobą, gdybyśmy jesienią zawiesili rowery na przysłowiowym „kołku”. Nie żeby zaraz codziennie marznąć co weekend gdzieś w lesie, ale przecież rower nie może stać zimą oparty o szafę…

Postanowiliśmy więc, na początku grudnia, wybrać się na małą przejażdżkę w dobrze nam znane
okolice pogranicza Kaszub i Kociewia. Chcąc poszukać nowych ścieżek i sprawdzić siebie i sprzęt przy niższych niż zazwyczaj temperaturach. Ostatecznie udało nam się wybrać do lasu 2 razy. Pierwszy raz połową składu, drugi raz już w pełnej obsadzie.


Oto mała relacja z dwóch weekendów.

WYJAZD 1:  27-28 Listopad 2015

Pierwszy wyjazd nie był wcześniej planowany, wyszedł bardzo spontanicznie, z potrzeby chwili i był bardziej wyjazdem technicznym niż wyprawą rowerową.
Pojechaliśmy do HBO Wygonin, którym się opiekuje. W weekend miała przyjechać grupa na weekendową imprezę więc chciał  nie chciał  trzeba było pojechać, napalić w piecu i wpuścić grupę do obiektu. Jako, że nie bardzo chciało mi się jechać samemu, zaproponowałem reszcie ekipy szybki wyjazd na rowerach. Ostatecznie tylko Radek miał wolny termin – więc pojechaliśmy we dwóch.


Dojazd naszą najbardziej standardową trasą PKP z Gdańska z przesiadką w Tczewie w stronę Chojnic. Jako, że za każdym razem staramy się znaleźć chociaż fragment nowej trasy – wysiedliśmy a stacji Zblewo. Ze Zblewa miałem zaplanowaną trasę, którą Radek dostał „kilka” dni wcześniej do wgrania na GPS. Jednak na stacji potwierdziła się nasza ekipowa zasada, że wyjazd nie może obejść się bez przygód …

Złośliwość rzeczy martwych sprawiła, że w magiczny sposób GPS nie mógł wyświetlić przygotowanego tracka. To jednak jeszcze bardziej zachęciło nas do wyprawy „na azymut” po ciemnym lesie. Zadowoleni z pokonania nieznanych dotąd dróg, dotarliśmy do Wygonina. Na miejscu po przygotowaniu bazy, spędziliśmy jeszcze kilkadziesiąt minut w mroźnym lesie, kręcąc ujęcia do filmu na temat oświetlenia rowerzystów – którego efekty mam nadzieję już niebawem będzie można zobaczyć na blogu. Średnia temperatura trasy i całej nocy wahała się miedzy -2 a -4 st. Celcjusza.


Reszta nocy minęła na rozgrzewaniu się herbatą z dużą ilością cytryny i pewną ilością „prądu”, oraz na snuciu planów na przyszłe wyprawy… Bazę opuściliśmy w sobotę rano. Trasa powrotna do domu podzielona była na 2 etapy. 
Pierwszy etap to około 30 km droga, głównie przez las, do stacji PKP Kościerzyna. Z Kościerzyny przejazd, o dziwo pustym, pociągiem do Rębiechowa, skąd zostało nam 18 km, który był etapem drugim powrotu do domu.

WYJAZD 2: 4-5 Grudzień 2015

Drugi wyjazd był już planowany tak, abyśmy mogli pojechać w pełnym składzie. Początek wyjazdu bardzo zbliżony do poprzedniego weekendu. Start na PKP Gdańsk Główny, skąd z
przesiadką w Tczewie dotarliśmy do stacji Kamienna Karczma.
Jako, że z Gdańska ruszaliśmy dość późno, jedynym zaplanowanym na ten dzień celem było
dojechanie prostą, leśną drogą do HBO Wygonin, gdzie mieliśmy zaplanowany nocleg.


Na te wyjazd założyliśmy sobie 3 cele do zrealizowania:
  • sprawdzić nową trasę na Kaszubach – z Wygonina do Kartuz,
  • wypróbować wojskowe racje żywnościowe jako alternatywę dla posiłków na trasie,
  • przejechać z rowerem nową trasę PKM z Kartuz do Gdańska, sprawdzając dostosowanie pociągów do przejazdów z rowerami.

Z Wygonina ruszyliśmy około 10:30.
Radek zaplanował trasę, która wiodła po części po leśnych, po części po bocznych mało
uczęszczanych asfaltowych drogach. Dla komfortu jazdy i własnego bezpieczeństwa staraliśmy się
maksymalnie ograniczać przejazdy po głównych, ruchliwych trasach. Przejechaliśmy przez miejscowości takie jak Stary Bukowiec, Dębogóry, Wieki Klincz, Puc, Kłobuczyno, Szymbark, Kolano, Goręczyno. Mimo, iż nasze weekendowe wyjazdy zwykle koncentrują się na podobnym terenie, między liniami kolejowymi Tczew – Chojnice i Gdynia – Kościerzyna to za każdym
razem staramy się wybrać nowy szlak. 
Nowo przejechaną trasę gorąco polecamy. Tym samym udało nam się zrealizować pierwszy z założonych celów. Całość trasy wyniosła niecałe 52 km. 

Drugim celem było sprawdzenie wojskowej racji żywnościowej. Jakiś czas temu założyłem sobie, że podczas naszych krótkich wypraw, będziemy testować różne rodzaje mniej lub bardziej gotowych
posiłków, jakie można łatwo i szybko przygotować na trasie. Tym razem wybór padł na amerykańskie racje wojskowe typu MRE. Są to gotowe posiłki – w tym przypadku danie główne plus słodycze, napój w proszku i zakąski (np. pasztet lub krem orzechowy w zależności od zestawu) z podgrzewaczami chemicznymi. 


Do podgrzania posiłku wystarczy jedynie kilkanaście ml wody (lub innego płynu). Na trasie wypróbowaliśmy 4 zestawy posiłków tego typu. Tutaj napiszę jedynie, że generalnie jesteśmy z nich zadowoleni. Posiłek jest dość smaczny, łatwy do przygotowania a całość, dostarczająca energii na około 8h wysiłku jazdy, całość waży niecałe 0,5 kg i nie zajmuje wiele miejsca w sakwach. Szerszy opis racji MRE zamieszczę niebawem w osobnym artykule.


Ostatnim celem wyprawy było przejechanie nowo otwartej trasy PKM z Kartuz do Gdańska.
Tu jak na razie wszystko na plus. Wszystkie składy jeżdżące na tej trasie są fabrycznie nowe, o wiele większe niże te, które jeżdżą miedzy innymi na trasie Tczew – Chojnice. Skład, którym jechaliśmy był wyposażony w 10 haków na rowery oraz sporą przestrzeń ze składanymi siedzeniami, w której spokojnie zmieściło by się jeszcze kilka rowerów. Dla porównania pociąg z Tczewa, którym jechaliśmy dzień wcześniej miał tylko 6 haków bez dodatkowej przestrzeni.


Dzięki otwarciu nowej trasy kolejowej do Kartuz, oraz dostosowaniu kursujących na tej trasie składów do przewozu rowerów, otwierają się nowe możliwości jednodniowych lub weekendowych wypadów w kolejne rejony Kaszub. Nową trasę kolejową wszystkim polecamy.


czwartek, 18 maja 2017

Jezioro Wdzydzkie - pierwszy wiosenny trip


W miniony weekend wraz z Marcinem wybraliśmy się w teren. Jako, że obaj przez zimę tylko patrzyliśmy na rowery nie stawialiśmy przed sobą żadnego celu ilościowego. Postanowiliśmy ot tak zwyczajnie czerpać radość z jazdy :) Co by nie jechać zupełnie w ciemno zaplanowaliśmy jedynie zarys trasy czyli przejechanie wokół jeziora Wdzydzkiego.



Wyruszyliśmy po godzinie 10:00. Tempem rekreacyjnym by na spokojnie cieszyć się jednym z pierwszych ciepłych weekendów tej wiosny. Po ostatnich niespodziewanych opadach śniegu słońce i temperatury w okolicach 15 °C było bym czego nam bardzo brakowało!

Całość trasy jechało nam się bardzo dobrze. Na całej trasie są liczne nowe, drewniane wiaty gdzie można zrobić sobie postój. Na 40stym kilometrze nasze odzwyczajone od rowerowego siodełka tyłki dały o sobie znać lecz mimo to postanowiliśmy zajechać jeszcze nad ulubione jezioro Strupino. Był to ostatni postój na trasie. Zalegliśmy na małej plaży w cieniu pod drzewem z widokiem na jezioro i pomost, który blisko 10 lat temu współbudowaliśmy. Spiliśmy po radlerku i ruszyliśmy do bazy.

Trasa o długości niespełna 60 km po przepięknych kaszubskich terenach to idealna propozycja na jednodniową wycieczkę rowerową. Nawierzchnia to mix lasu, asfaltu oraz szutrów dlatego warto wybrać się na nią na rowerze górskim lub trekkingowym.