piątek, 15 listopada 2013

O czyszczeniu butów spd kilka słów

Jesień czyli deszcz, a z deszczem błoto... jak ustrzec się przed tym ustrojstwem? Wchodzi absolutnie wszędzie. Począwszy od napędu poprzez szczęki hamulcowe, ubrania, na kierownicy i tarczy licznika skończywszy :)

W weekend miałem przyjemność popedałować po Gorcach, krótka trasa 33 km wyznaczona została z Rabki Zdrój na Turbacz, najwyższy szczyt Gorców - 1314 m n.p.m. Podjazd 17,5 km i uwaga 1000 m przewyższeń ;) Ale nie o cyfrach ma być, więc do rzeczy. Zjazd po leśnych drogach zawsze skutkuje ufajdanym rowerem. Tym bardziej, jeśli do tego teren jest podmokły, błoto zalega od kilku dni, a z nieba bardzo intensywnie pada. Wtedy ilość błota rośnie wprost proporcjonalnie do prędkości zjazdu, a korelacja z ukształtowaniem i wcześniejszym zabłoceniem terenu jest zdecydowanie dodatnia. Skutkiem takich warunków była błotna warstwa na spodniach, to nie były kropelki błota, to była kolejna warstwa ubrania! Góra podobnie, o rowerze lepiej nie mówię. Byłem zdumiony, że pomimo neoprenowych ochraniaczy na butach wyglądały one jakbym szedł na szczyt, a nie pedałował :P Owszem czasem zdarzało się, że sprytnym ochraniaczom na buty podwijał się przód, któremu skutecznie pokazywałem gdzie jego miejsce, czasem musiałem także podejść kawałek. Czy bez ochraniaczy byłoby jeszcze gorzej? Na pewno bootki by przemokły więc nie żałuję dodatkowej warstwy na nogach.

Po powrocie do domu nie miałem ni siły ni czasu na czyszczenie butów, więc niestety odstały parę dni. W tym czasie miałem nadzieję, że w ciepłym mieszkaniu błotko zaschnie i większość będę mógł obskubać. Nic bardziej mylnego, górskie błoto nie zastyga :P Pozostało więc czyszczenie totalne.

W tym celu przygotowałem:
- klucz imbusowy do odkręcenia bloków
- wiadro
- szczoteczkę
- szare mydło

Krok pierwszy: dokopanie się do śrub trzymających bloki, odkręcenie i wyczyszczenie










Krok drugi: oczyszczenie z błota na sucho, tyle ile się da, lecz bez przesady by nie uszkodzić tworzywa.

Krok trzeci: pozbycie się reszty błota poprzez namoczenie butów w ciepłej wodzie 
Krok czwarty: ciepła woda, szare mydło i szczoteczka :)

Krok ten powtórzyłem dwukrotnie, oczywiście jest to zależne od stopnia zabrudzenia.

Krok piąty: suszenie.
Postanowiłem nie suszyć od razu butów na grzejniku. Pozostawiłem je w łazience i dopiero dzień później położyłem pod grzejnikiem - nie na grzejniku.


Buty odzyskały dawny blask :)


W międzyczasie poszukałem w internecie o sposobach czyszczenia butów spd. Większość na które trafiłem mówiła tylko o wilgotnej szmatce i czyszczeniu butów z letniego pyły lecz rozbawił mnie szczególnie jeden, biegowo rowerowy "wielu biegaczy często zachwalało żwirek dla kota, jednocześnie pochlania wilgoć i zapachy wiec pewnie warto by spróbować." Rozbawił lecz może i ma to faktycznie praktycznie zastosowanie pomyślałem, cóż jak następnym razem bootki mi przemokną podbiorę trochę żwirku i wsypię do butów :)

sobota, 2 listopada 2013

U Wielkiego Mistrza

Ostatnia, niedokończona trasa powiodła nas za Malbork.

Wyjazd odbył się jakieś 3 godziny później, niż zaplanowano...ale to chyba nic nowego. Pogoda była wybitnie niezachęcająca do spacerów. Ale przecież nie szliśmy na spacer - dobre ciuchy i można jechać. Z Gdańska wskoczyliśmy na Szlak Mennonitów. Po drodze mijaliśmy piękną zabudowę żuławską - spichlerze, dworki i domki podcieniowe.

Do Tczewa trasa przebiegała gładko, choć mokro. Przy okazji mamy potwierdzony wygodny rowerowy dojazd do Tczewa. Po przekroczeniu Wisły czekała nas szeroka, wygodna krajówka, chociaż przy 15 kilometrowym, prostym odcinku można zasnąć za kierownicą. Zatankowaliśmy na stacji benzynowej i do Malborka już tylko kawałek. Sweet focia pod zamkiem i lecimy dalej.

Zauważalna jest zmiana krajobrazu. Z płaskich pól Żuław, przenosimy się w zalesione pagórki i łąki. W jesiennej atmosferze wygląda to naprawdę przepięknie.

I teraz clou wyprawy. Kilkanaście kilometrów przed granicą województw Jakuba zabiła kałuża wespół z brukiem. O szczegółach nie ma co, wystarczy, że z rozwalonym nadgarstkiem jedzie się kiepsko. Odpuszczamy Elbląg i z ciężkim sercem turlamy się do Malborka na pociąg do domu. Mogę Wam powiedzieć, że naprawdę ciężko zmienia się przerzutki jedną ręką. Na peron wpadamy w ostatnim momencie i do Gdańska na tarczy wracamy ok. 19.

Trasa jeszcze do zrobienia - chyba pojedziemy z drugiej strony, żeby było ciekawiej ;). Nadgarstek Kuby po prawie 4 godzinach imprezy na SORze okazał się tylko stłuczony, także kamień z serca... a że zrobiliśmy tylko 100km, no cóż, zdarza się. Przynajmniej nie wracaliśmy w nocy.