środa, 19 sierpnia 2015

Trasa i jej planowanie - na przykładzie Islandia 2015

Wybierając się na wyprawę rowerową warto mieć plan. „Niepowodzenie w planowaniu to planowanie niepowodzenia” – powiada światowej klasy ekspert w dziedzinie negocjacji, profesor William Urya, a każda minuta poświęcona na planowanie zaoszczędza 10 minut podczas realizacji zadania.

Osobiście nie wyobrażam sobie, by pojechać na wyprawę rowerową bez planu. Po pierwsze planowanie to rozrywka dla mózgu, po drugie wszystko jest poukładane. Jadąc na wyprawę rowerową zawsze układam plan trasy i ciekawych miejsca do zobaczenia. Planuję dzienne odcinki do przejechania z uwzględnieniem trudności terenu, podjazdów czy liczby postojów na zwiedzania/oglądanie. Warto planować z jednodniowym zapasem. Może być on przydatny gdy:


- trafimy na niepogodę
Gdy rano budzi nas monsun padający na namiot, nikomu w smak wychodzić, pakować się i jechać przed siebie. Lepiej przewrócić się na drugi bok i przeczekać.



- coś ulegnie awarii
Przed każdą wyprawą należy dokładnie sprawdzić sprzęt, ale w sytuacji losowej, gdy powiedzmy musimy wymienić pękniętą linkę hamulca, czy odpowietrzyć układ hamulcowy będziemy potrzebować trochę czasu, by na spokojnie to zrobić. O grubszych sprawach wolę nie myśleć.




- będziecie potrzebowali odpoczynku i czasu na regenerację sił
Nawet najlepiej naoliwiona maszyna potrzebuje czasem odetchnąć albo chce pomoczyć nogi w gorącym gejzerze ;)


Podczas naszej wyprawy na Islandię byłem przygotowany na to, że nie raz zmokniemy. Statystycznie czerwiec ma 15 dni deszczowych, my byliśmy tam 10 dni. Deszcz widzieliśmy dwukrotnie i to wieczorem, gdy nasze namioty były już rozstawione. Pogoda tylko raz wymusiła na nas dodatkową drzemkę. Poza tym pogodę zamówiliśmy wyśmienitą! Pamiętajcie by przed wyjazdem zawsze zamawiać dobrą pogodę :)


Wracając do samego planowania trasy. 
Korzystam z portalu www.gpsies.com. Długo szukałem narzędzia, które będzie dla mnie odpowiednie. Tutaj mogę sprawdzić wysokość terenu (wystarczy przytrzymać kursor w miejscu i w tooltipie pokaże się wysokość npm), mieć podgląd na mapę satelitarną oraz bardzo aktualną mapę Open Street Map. Jako że lubię korzystać z nawigacji (posiadam model Garmin Dakota 10), zawsze przygotowuję tracka w formacie *.gpx, którego wgrywam do garmina by widzieć przebieg trasy na ekranie. Jedni mówią, że to ogłupia i ogranicza myślenie; że podróżuje się z mapą papierową i mapnikiem. Mapę mam zawsze z sobą, ale bez nawigacji już się nie ruszam. Zajmuje mniej miejsca na kierownicy niż mapnik. Gdy muszę przejechać przez miasto, można to zrobić o wiele sprawniej niż kierując się znakami. Dzięki niej jestem w stanie dość precyzyjnie określić długość trasy do przejechania, odpowiednio rozłożyć siły, a także wiem, kiedy jest koniec większego podjazdu ;) Co także czasem się przydaje. Nawigacja to pomoc, nie okno podróży, dlatego nie ma co też przesadzać z wpatrywaniem się w nią.

Miejsca biwakowe dobrze jest planować nad wodą. Dlatego by doprecyzować miejsce rozbicia namiotu oraz sprawdzić, czy teren jest ogólnodostępny, wspomagam się widokiem Street View, skoro jest dostępny w danym miejscu, bądź mapą satelitarną miejsca. Dzięki temu wiem na przykład, czy teren jest zaludniony i miejsce jest spalone i trzeba szukać dalej.

Planowanie zaczynam od liczby dni jakie mam do dyspozycji. Na Islandię uzbieraliśmy wspólnie 10 dni. Priorytetem był dla nas interior, czyli przejazd przez środkową część wyspy. Do wyboru mieliśmy trzy trasy:

  • droga F35
  • drogi F26+843+842+844
  • drogi F26+881+821
Ilość dni kontra ilość kilometrów zdecydowała, że pojechaliśmy drogą F35. Zaplanowana trasa liczyła 707 km w wersji max oraz 600 km w opcji skróconej. 100 km było naszym jednodniowym zapasem. Na awarię, niepogodę czy regenerację.



Minusy planowania trasy:
Jeśli chcemy cieszyć się w pełni z podróży, nie lubimy wiedzieć dokąd konkretnie jedziemy oraz gdzie będziemy spać - nie planujmy trasy. Albo niech ktoś to zrobi za nas. Ja podczas poszukiwań miejsca na nocleg musiałem przemierzyć kilka kilometrów trasy na street view przez co, gdy widziałem na trasie podjazd nie był on dla mnie ani zaskoczeniem ani nagrodą; spodziewałem się go. Gdy nagle zboczyliśmy z bocznej drogi wiedziałem, że za 500 m będzie mostek, a nad nim kawałek trawy.

Osobiście więcej minusów nie widzę. Jeśli zatem należysz do osób, które wolą dać się porwać przygodzie -nie planuj, niech ktoś to zrobi za Ciebie :)

Wakacje dobiegają końca, lecz planować i jeździć na rowerze można przez cały rok, zatem do dzieła!



0 komentarze:

Prześlij komentarz