piątek, 10 lipca 2015

Rodzinny weekend na Bornholmie


Całkiem niedawno (tj. w 2013 roku) dwóch przedstawicieli SundayBikers, właśnie na tej malowniczej wyspie, przeżyło swoją pierwszą rowerową wyprawę. Z ich relacji wynikało, że bardzo prawdopodobną opcją jest ponowne odwiedzenie tego miejsca. Wystarczyło poczekać 2 lata i padł pomysł: "A może byśmy tak pojechali na Bornholm?" Co ciekawe zaproponowała to moja przyszła teściowa!! Długo nie trzeba było namawiać reszty rodziny. Na długi, czerwcowy weekend pojechaliśmy sześcioosobowym, rodzinnym składem: rodzice, dwie córki wraz ze swoimi narzeczonymi.


Rowery do samochodów i czas ruszać w trasę. Nad ranem mieliśmy prom z Kołobrzegu do Nexø, skąd musieliśmy dojechać do naszej bazy noclegowej w Dueodde. Po dotarciu na miejsce, trasa troszeczkę się skomplikowała, gdy okazało się, że domek nr 51 nie istnieje!! Poszukiwania domku umożliwiły nam zwiedzenie okolicy, na szczęście jeden z mieszkańców rozpoznał domek na zdjęciu, które ze sobą mieliśmy i wskazał nr 6! No tak! Prosta matematyka 5+1=6 !! Z powodu wydłużenia się czasu poszukiwań naszego noclegu na tym zakończyliśmy jazdę pierwszego dnia.


 


Drugi dzień na wyspie spędziliśmy na zwiedzaniu miejscowości Aakirkeby, skąd udaliśmy się pod pomnik leśniczego Hansa Romera, następnie na wieżę widokową Rytterknaeten (162 m.n.p.m.) oraz do kompleksu leśnego Almindingen...





...gdzie znajdują się nasze polskie żubry (sześć jałówek z Białowieży i byk z Pszczyny), które zostały tam przetransportowane w 2012 roku.


Trzeci dzień miał być "naj"! NAJdłuższy, NAJcięższy, NAJciekawszy... no i pewnie jeszcze parę "naj" by się znalazło. Zaplanowaliśmy wyjazd autobusem z Dueodde do Hammershus. Czyli do ruin zamku z XIII wieku, który podobno jest największym tego typu obiektem w północnej Europie.


Następnie trasa prowadziła wzdłuż wschodniego wybrzeża Bornholmu. Mieliśmy okazje zwiedzić miejsca sakralne, obejrzeć starodawne wiatraki oraz liczne wędzarnie ryb, gdzie trzeba było oblizywać się od ucha do ucha.




Ostatni dzień naszej wyspiarskiej przygody to powrót do Nexø, Ale trasa byłaby zbyt krótka oraz nudna, gdybyśmy jej nie urozmaicili... postanowiliśmy udać się do Paradisbakkerne. Miejsce to nazywane jest  Rajskimi Pagórkami. Nasze "rumaki" zostawiliśmy przed wejściem na szlak pieszy i daliśmy chwilę odpocząć naszym pośladkom! Dalej już tylko z górki i na prom.





Podsumowując:
- w 4 dni przejechane ponad 160 km, czyli w sam raz na rodzinny "spacer", gdzie nikt się nie spieszy, a jedynym wymogiem było wrócić wieczorem do łóżka;
- potwierdzamy, że Bornholm to raj dla rowerzystów - ścieżki rowerowe, oznakowanie oraz kultura kierowców zaskakują (oczywiście pozytywnie);
- trzy rowery górskie, dwie holenderki i jeden rower trekkingowy - żaden nie zawiódł na wyjeździe,  ale wszystkie pokazały swoje mocne i słabe strony;
- z rodziną też można pokręcić i to nieźle!! "Niedzielne rowerowanie" jest dla każdego - nieważne mały czy duży, młody czy trochę starszy.

Pozdrawiam 
Kędzior

0 komentarze:

Prześlij komentarz