poniedziałek, 15 lipca 2013

Pierwsze kroki...


W lipcowy weekend postanowiliśmy wybrać się do Wygonina…




Piątek: Gdańsk – Tczew (pociągiem), następnie Tczew – HBO Wygonin naszymi jednośladami (60,5 km). Była to pierwsza wyprawa SundayBikers’a Juniora, czyli mnie. Moim głównym zadaniem nie było radosne pedałowanie z kolegami… lecz osiągnąć cel, nie dać d**y i przetrwać na trasie. Zaprawieni
w boju Bikers’i bez problemów pokonywali kolejne wzniesienia prowadzące do naszej bazy noclegowej.
W związku z tym musiałem się spiąć i odłożyć na bok wszystkie przeciwności losu, tj. deszcz oraz brak odpowiedniego przygotowania przed (jak dla mnie) tak długą trasą. Ułatwieniem dla mnie był brak obciążenia, gdyż w specjalistyczny sprzęt przeznaczony do transportowania ekwipunku wyposażony jeszcze nie jestem. W celu ominięcia głównych dróg, podczas przejazdu w godzinach wieczornych, trasa została lekko zmodyfikowana oraz wydłużona, choć czas nie uległ zbytniemu wydłużeniu. Wszystko dzięki pogodzie, deszcz i wiatr sprawiały, że co chwilę słychać było: „Trzymaj tempo!!”. Do Wygonina dotarliśmy o godz. 23:53, mokrzy, zmęczeni ale zadowoleni i najważniejsze… na miejscu czekała na nas nagroda!!


Sobota: rankiem sprawdziliśmy sprzęt: kasety, korby oraz łańcuchy ostro dostały w piątek, rdza chciała je pożreć w całości, dlatego czym prędzej odpaliliśmy sprężarkę, szczotki i smary. Po sprawnie przeprowadzonej akcji po niecałej godzinie byliśmy gotowi do drogi. Trasa prowadzić miała dookoła jezior: Jelenie, Radolne i Wdzydze. Niestety, a może „na szczęście” wzorem poprzedniego dnia, również została zmodyfikowana. Rano wyruszyliśmy do Wdzydz Kiszewskich, już po pół godzinie zasygnalizowałem, że pokonanie trasy nie będzie proste ze względu na zmęczenie materiału (ból mięśni czterogłowych ud). Pogoda piękna, lekki wiatr i odrobina Słońca – jak tu można nie jechać dalej, dlatego średnia prędkość została dostosowana do możliwości Najsłabszego Ogniwa i wyruszyliśmy dalej. Kilka kilometrów przed miejscowością Czerlina wjechaliśmy na czerwony szlak rowerowy, ups… nie prowadził on po naszej zaplanowanej trasie, dlatego gdy dojechaliśmy do m. Grzybowo postanowiliśmy zmodyfikować dalszą część trasę: Grzybowo – Wygonin przez Wąglikowice i Szenajdę. Łącznie przejechaliśmy 59,26 km, co równe jest planowanej trasie dookoła jezior. Sobotni dzień był dla mnie kwintesencją „SundayBikers”: ładna pogoda, wspaniałe widoki, przerwy na jagody i maliny oraz niezapomniane: „Słuchaj… bo nie do końca jesteśmy tam gdzie powinniśmy.”





Niedziela: czas powrotu, pierwotny plan: Wygonin – Gdańsk by bike! Aczkolwiek, w celu ratowania swojego honoru, by nie uronić łez na trasie zaproponowałem „lekką” modyfikację. Po przedyskutowaniu wszystkich „za” i „przeciw” oraz przejrzeniu wachlarza możliwości spędzenia wolnego czasu, jakie proponuje Wygonin, podjęliśmy decyzję: Wygonin – Kaliska (17,38 km), a następnie pociągiem do Gdańska.





Podsumowując: weekend spędzony aktywnie, poruszaliśmy się bez mapy oraz nawigacji satelitarnej – warto wziąć następnym razem, w sumie przejechane 137,4 km, spalone kalorie etc. Kaszuby to jedno z lepszych miejsc do amatorskiej jazdy rowerowej.

0 komentarze:

Prześlij komentarz